Ubrana w czarne jeansy i zwykłą białą koszulkę wyszłam z pokoju. W domu było ciszej niż kiedykolwiek. Nie wiem gdzie podział się Jordan i Zayn, ale wiem, że muszę jak najszybciej ich znaleźć. Zajrzałam do każdego pomieszczenia, ale wszędzie było pusto. Nagle zza regałów w bibliotece wyłonił się Jordan. Trzymając w dłoni książkę, oparł się o balustradę.
-Jak byliśmy dziećmi, często przyjeżdżaliśmy tu z rodzicami. To była nasza ulubiona książka. Po rozstaniu rodziców Zayn przyjechał tu i oto co z nią zrobił.
Chłopak zrzucił mi dziennik, który złapałam. Otworzyłam go i ujrzałam porwane, popalone i pochlapane farbą strony.
-Nie rozumiem, czemu z nim jesteś. Co w nim widzisz?
Spojrzałam, jak schodzi po schodach i staje przede mną.
-To, czego nikt inny nie widzi.
-On zabierze Cię do piekła.
-A kto powiedział, że już w nim nie jestem?
-Diana, po prostu wiem, jaki jest mój brat, samolubny i... niebezpieczny. Zawsze taki był. Nie zakażę ci się z nim spotykać, ale mogę cię uprzedzić.
Zacisnęłam dłoń w pięść i czułam, jak wszystko we mnie wrze.
-On jest samolubny? A kto pomógł waszej siostrze? Kto wziął ją do siebie? Kto jest w stanie oddać życie za osoby, które kocha? Wiesz, czemu on taki jest? Bo nie może pozwolić, by ludzie widzieli w nim kogoś słabego i traktowali tak jak kiedyś. Twoja matka sprawiła, że jest tym, kim jest. Nie kochała go, bo nie był tobą. Wyobraź sobie niewinnego dzieciaka, który potrzebuje ciepła obojga rodziców. Ja też do końca go nie miałam, więc wiem, co on czuje.
-Niedługo będziesz miała okazję powiedzieć to mojej matce, prawda?
Ugryzłam się w język i się odwróciłam. Za oknem dojrzałam Zayn'a. Biorąc kurtkę, wyszłam na dwór. Chłopak zgarniał śnieg butem, paląc papierosa. Już dawno nie palił. Podeszłam do niego i szturchnęłam go biodrem.
-Hej-powiedziałam-Możemy się przejść?
-Nie pozwolę, byś wyszła za mur.
-Więc przejdźmy się dookoła domu
Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam. Wyrzucił fajkę i wziął mnie pod rękę. Szliśmy po miękkim, roztapiającym się śniegu przytuleni do siebie.
-Podjęłam decyzję co do mieszkania- rzekłam poważnie
Zayn zatrzymał się i spojrzał na mnie.
-Zdajesz sobie sprawę, że znamy się cholernie krótko? Mieszkanie razem to totalna głupota, ale my robimy wiele głupich rzeczy.
-Więc
-Chcę z tobą mieszkać
Uśmiechnął się i przytulił mnie, po czym cmoknął w policzek
-Ale będę dorzucać się do rachunków.
-Możesz też gotować- zaśmiał się
Zgodziłam się i zaczęliśmy iść dalej.
Cały czas myślałam o słowach Jordana. Czemu on tak bardzo chce rozdzielić mnie z Zayn'em? Nie wiem.
Nagle zobaczyłam małe okienko tuż przy ziemi. W głowie pojawił się obraz moich zakrwawionych dłoni i nóg. Szkła wbite w skórę. White tuż za mną. Odwróciłam głowę i ciężko wciągnęłam powietrze.
***
-Jak tam u Was?-zapytałam, gdy odebrałam telefon od Colina
Ustaliłam z Zayn'em, że będziemy używać komórek do kontaktów z Vivi i Colinem
-Jest ok. Paryż jest niesamowity. Tutaj też jest coś w stylu Fight Master.
-Mam nadzieje, że nie walczyłeś. Masz się w nic nie plątać. Travisa nie ma w Londynie ani w Nortwich, Charlie go namierzył.
-To dobrze. Zadzwonię później, idziemy z Vivi do knajpy.
-Ok, uważajcie na siebie.
Zdążyłam tylko odłożyć komórkę na sofę, kiedy znów zaczął dzwonić. Nie patrząc na ekran, odebrałam.
-To jest to twoje później?-Zaśmiałam się, myśląc, że to Colin
-Wolałabyś, bym był tu wcześniej, siostro?
Zakręciło mi się w głowie, gdy usłyszałam głos młodego Whita.
-Jesteś tu?-zapytałam przerażona
-W Nortwich? Nie, ale wiem, że tam jesteś. Siedzę właśnie w fajnej knajpie w Paryżu.
To, co wtedy czułam, było nie do opisania. Strach o własnego brata był większy niż kiedykolwiek. Niedawno go odzyskałam, nie mogę znów go stracić. Tym bardziej, że on jeszcze nic nie wie. Nie ma pojęcia, że matka zdradziła ojca i tak naprawdę to Brian White jest moim ojcem. Nie czekałam długo. Rozłączyłam się i zadzwoniłam do Colin'a, ale nie odbierał. Wybrałam numer do Vivi i usłyszałam jej głos po kilku sekundach.
-Nie idźcie tam!- krzyknęłam.
Kątem oka zobaczyłam, jak Zayn wchodzi do salonu
-Diana, o co chodzi?
-Idźcie do domu i nie wychodźcie z niego! Travis jest w Paryżu.
-Boże-szepnęła-Colin musimy wracać... Diana mówi, że Travis tu jest.
Słyszałam jedynie gwar i stukot butów o beton, a chwile później trzask zamykanych drzwi ciszę. Są bezpieczni. Teraz nic im nie grozi.
-Jesteśmy w domu. Diana co się dzieje? Co on ma wspólnego z tym wszystkim?
-Kiedyś wam powiem. Nie wychodźcie z domu, rozumiesz? Ani ty, ani mój brat. Masz go zatrzymać siłą, jeśli będzie chciał wyjść.
-Obiecuje.
Rozłączyłam się i zobaczyłam, jak Malik dzwoni, chyba do Charliego.
-Gdzie jest Travis?... Dzwonił do Diany i powiedział, że jest we Francji! Moja siostra tam jest!...Jesteś pewien?
Przyglądałam mu się bacznie, a kiedy odłożył, telefon nie wytrzymałam.
-I co?
-White'a nie ma w Paryżu. Jest w Bristol.
-Więc czemu wiedział, że Colin i Vivi idą do baru?
-Nie wiem! Nie wiem, skąd wiedział, gdzie idą ani gdzie my jesteśmy. Nie wiem, co planuje ani nie wiem, jak to się skończy. Nie mamy pewności co do jego miejsca pobytu. Nie wiemy o nim nic. Jest jak jego ojciec... nieuchwytny.
-Krok przed nami.
-Ma nas za słabszych, ale wiesz co? Gdy będzie patrzył na tych, co są w tyle, w końcu się potknie i wtedy to będzie nasz czas- szepnął- Jeśli chce cię skrzywdzić najpierw musi zabić mnie.
Położyłam mu dłoń na policzku i uśmiechnęłam się na te słowa. Chce mnie chronić. Nie jakąś inną laskę z wyścigów tylko mnie.
*Zayn's POV*
Diana zdążyła już usnąć, ale ja nie mogę zmrużyć oka. Idąc ciemnym korytarzem, dostrzegłem słabe światło telewizora w salonie. Jordan pewnie też nie śpi. Podszedłem bliżej i jednak się nie myliłem. Mój brat siedział na kanapie z piwem w dłoni i oglądał mecz.
-Miał okazję strzelić gola- powiedziałem, gdy Dennis Bergkamp był o milimetr od wbicia bramki
-Wiem- odpowiedział smętnie- Gdzie Diana?
-Śpi. Przyda się jej trochę odpoczynku.
-Jest naprawdę fajna
Podszedłem do niego i usiadłem tuż obok.
-Widzę, jak się na nią gapisz, ale nie masz co na nią liczyć. Ona jest moja.
-Dobra, ale jak rozwalisz się na tym swoim motorze, to umowa nie będzie obowiązywać.
-Masz trzymać się od niej z daleko nieważne czy będę żywy, czy już nie.
Chłopak pochylił się nieco w moją stronę i zmrużył oczy, lekko zaciskając szczękę.
-Nic nie obiecuję- powiedział i pociągnął łyk piwa
Wiem, jakie myśli siedzą w jego głowie. Codziennie pewnie błaga, by wybić takich jak ja. Takich jak nasz ojciec. Takich jak Vivi czy Diana. Nienawidzi mnie i doskonale o tym wiem...zawsze tak było. Gdy byliśmy dziećmi, nie dawał mi zabawek i ciągle mnie bił. Musiałem się bronić i zostało mi to do dziś. To ta zepsuta część rodziny mnie takim stworzyła i to ta zepsuta część będzie oglądać, jak taki umieram. Mogę się zmienić, ale nie dla nich. Dla niego i matki zawsze będę najgorszy. Coś za coś.
Biorąc szklankę wody, wróciłem do pokoju. Postawiłem napój na szafce i położyłem się na łóżku. Diana leżała do mnie plecami twarzą ku oknu. Zamknąłem oczy i przytuliłem się do niej, kładąc dłonie na jej brzuchu.
-Kocham cię skarbie- szepnąłem.
*Unknown POV*
Patrzyłem, jak śpi, jak wchodzi do domu i jak jest z nim. Widziałem wszystko. Znałem każdy jej krok, a ona nie wiedziała nawet, że tu jestem. Jestem jak cień, który chodzi za nią bez względu na to, czy ona tego chce. Jeśli myśli, że to ten cały Piorun był ich koszmarem, to się myliła. Zaplanuję wszystko i uderzę, gdy nie będą się tego spodziewać. Dostanę to, czego chcę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
INFO
Pewnie zastanawiacie się, czemu dodaję ten rozdział grubo po czasie. Powiem Wam i nie będę owijać w bawełnę. Byłam na Was zła. 25 komentarzy w ponad tydzień i jedynie 2 osoby wzięły udział w konkursie. Nie wiem, co się dzieje, bo kończąc 2 sezon, było po 60 komentarzy! Nie zasłaniajcie się świętami, bo rozdział dodałam tydzień przed nimi. Nie powiem, jest mi przykro. To 3 z 5 sezonów ostatniego już bloga, jaki będę prowadzić. Po Zakładzie będzie koniec... nie będę już dla Was pisać. Nie wszyscy pewnie o tym wiecie, że pewnie za rok mnie już tu z Wami nie będzie. Nie będę prosić o komentarze ani nie będę liczyć wyświetleń. To naprawdę minie szybko i nie chcę, by było to na zasadzie ciągłego proszenia Was o coś. "Nie doceniasz tego, co masz". Ja nie doceniam? Gdybyście mnie znali, wiedzielibyście, jak wdzięczna Wam jestem. Po prostu jest mi cholernie przykro, gdy z dnia na dzień z ponad 60 komentarzy upadamy na 25. Co się dzieje? Wiecie czemu, ja ich chcę? Żeby widzieć, co zmienić. Ostatnio dziewczyna napisała mi, że za często używam określenia Malik w opisach i teraz staram się zwracać na to uwagę.
PRZYPOMINAM, ŻE KONKURS TRWA DO 14 KWIETNIA. (więcej info w ostatniej notce)
To tyle z tych mniej przyjemnych przekazów. Następny chyba też nie będzie super, ale cóż. Kolejny rozdział pojawi się dopiero po 23 kwietnia z powodów chyba wszystkim oczywistych, a jak nie to powiem tylko, że w tym tygodniu nic nie dodam, w następnym będę żyć koncertem, a później mam egzaminy.