Moja zmiana minęła jak zwykle. Co chwile do baru wchodził nowy lub stały klient. Zayn wyszedł po tym jak wypił kawę i zjadł swoje śniadanie. W czasie lanczu razem z Danielem siedzieliśmy na zapleczu jedząc rybę z frytkami. Nie przepadałam za tym chłopakiem, ale były chwile kiedy był naprawdę w porządku. Chciał wyciągnąć ze mnie jakiekolwiek informacje o Malik'u, lecz nie powiedziałam mu więcej niż to, że jest moim kolegą. Bo jest, prawda?
-Daniel, wychodzę!- krzyknęła do chłopaka, który siedział z Logan'em, kucharzem pracującym z nami, w kuchni.
Wyszłam tylnymi drzwiami kierując się w stronę domu Lee. Musiałam zobaczyć co z moim autem. Po południe w Londynie o tej porze roku nie należy do najpiękniejszych. Szare niebo zaczynało robić się coraz ciemniejsze, przyprawiając mnie o dreszcze. Ludzie ubrani najczęściej w ciemne kolory byli niemal jak bez życia. Ruszyłam i dołączyłam do nich.
Moja przyjaciółka mieszkała naprawdę niedaleko więc droga do niej zajęła mi na szczęście tylko chwilę. Mały, jednorodzinny dom zawsze był tym czego zazdrościłam jej i Blair'owi. Był przytulny, z dwiema sypialniami, salonem, kuchnią i łazienką, i był idealny dla dwójki młodych ludzi planujących ze sobą przyszłość. Podeszłam do drzwi, zapukałam dwa razy i weszłam do środka.
-Lee?!- krzyknęłam by przyjaciółka mnie usłyszała
Po chwili z kuchni wyszła wysoka, rudowłosa dziewczyna. Zdziwienie wymalowało się na jej twarzy gdy tylko mnie zobaczyła.
-Przyszłam po samochód- powiedziałam
-Tylko po to?
-Słucham?
-Wypadłaś z tego kluby tak nagle a później jeszcze widziałam cię w objęciach Malik'a. Wiesz co on zrobił? Zepchnął Blair'a z toru. Ma złamaną nogę i nadgarstek. To w ogóle cud, że nie stało się nic poważniejszego.
Po wyścigu Zayn nie wyglądał jak człowiek, który właśnie prawie kogoś zabił. A nawet jeśli by to zrobił, Rick powinien był pomóc przyjacielowi a nie ścigać się dalej. Niegdyś byli jak parabatai z Darów Anioła. Bratnie dusze, nierozłączni towarzysze walki chroniący się nawzajem, narażając własne życie. Teraz coś się zmieniło a mnie, szczerze powiedziawszy, w ogóle to nie interesuje.
-Otworzysz mi garaż czy mam przyjść później?- zapytałam patrząc ze wściekłością w jej niebiesko-zielone oczy.
Weszła na chwilę do kuchni i znów stanęła naprzeciwko mnie z pękiem kluczy w dłoni. Ominęła mnie i wyszła na dwór. Podeszła do jednego z dwóch garaży przy jej domu i otworzyła go. Ujrzałam mojego kochanego, czerwonego garbusa. Był moim pierwszym autem, na które odkładałam cały rok. Podeszłam do niego i wsiadłam do środka. Włożyłam klucze do stacyjki i przekręciłam, ale nic się nie stało. Cholera, powiedziałam w myślach. Zrezygnowana oparłam głowę o kierownicę.
-Błagam cię ty złomie, odpal- szepnęłam sama do siebie mając nadzieję, że to coś zdziała. Nadal nic.
***
Poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Owinęłam się szczelniej płaszczem i wyciągnęłam komórkę. Zayn.
-Halo?
-Gdzie jesteś?
-W drodze do ciebie. Wstąpię jeszcze po herbatę. Chcesz coś?
-To co rano.
Nawet przez telefon mogłam poznać, że się uśmiecha.
-Pa, Zayn.
-Pa, Diano.
Rozłączyłam się i schowałam komórkę do kieszeni. Zapłaciłam taksówkarzowi i ruszyłam do Coffe & Cake. Już w progu poczułam ten znajomy, ale jednak nieco zapomniany zapach. Idąc w stronę lady zobaczyłam przy niej wysokiego bruneta, którego imię poznałam dwa tygodnie temu. Jordan. On też mnie zauważył.
-Cześć-powiedziałam podchodząc bliżej
-Cześć. Co podać?
Jego niebieskie oczy sprawiały, że było w nim coś pociągającego. Szczerze mówiąc był cholernie przystojny, ale było w nim coś co nie pozwalało mi długo myśleć o nim w ten sposób. To jak mówił o własnym bracie a może właśnie to co było w jego oczach. Nie wiem.
-Zieloną herbatę z cytryną i czarną kawę na wynos.
-Co cię tu znów sprowadza?- zapytał parząc moje napoje.
-Twój brat- odpowiedziałam szczerze
Jego wzrok od razu spoczął na mnie. Widziałam wściekłość, żal i współczucie, ale czemu? Zayn nie jest złym człowiekiem i kto jak kto, ale on powinien to wiedzieć. Wychowywał się z nim i widział jak traktuje go matka.
-Nie powinnaś się z nim zadawać- powiedział stawiąc dwa papierowe kubki przede mną
-Pozwól, że to ja będę o tym decydować.
Wyszłam z kafejki bardziej poirytowana niż po odwiedzinach u Lee. Czemu każdy dookoła mówi mi z kim mam cię zadawać a z kim nie? Kto jest dobry a kto gorszy. Oni niech robią co chcą i ja również będę to robić. Nie po to uciekłam od rodziny by tutaj także wszyscy mówili mi co mam robić.
***
Zapukałam w drzwi spodziewając się, że to Zayn mi otworzy. W progu stanęła jednak nieco niższa ode mnie czarnowłosa dziewczyna.
-Jest Zayn?
-W garażu, naprawia motor. Wejdź a ja po niego zadzwonię, albo jak chcesz to ich do niego. Z prawej strony bloku. Numer 127.
Kiwnęłam lekko głową upijając łyk herbaty. Zeszłam po schodach a na dworze niemal od razu ujrzałam uchylone drzwi garażu z dużym napisem '127'. Podeszłam do nich i cicho weszłam do środka. Malik stał przy swoim motorze i grzebał coś w silniku.
-Hej- powiedział a on niemal podskoczył
Zaśmiałam się i weszłam w głąb. To miejsce nie było zwyczajne. Szare ściany, pod jedną z których w równym rzędzie ustawione były dwa motory, zastąpiło graffiti.
-Mogłabyś się nie skradać na drugi raz?- zapytał wstając
-Nie skradałam się.- powiedziałam robiąc minę niewiniątka- Przyniosłam ci kawę.
-Dzięki
Podałam mu napój chowając wolną dłoń do kieszeni.
-Po co miałam przyjść?
-Na którą masz jutro do pracy?
-Na po południe a co?
-Nie masz może ochoty na festyn jesienny? Podobno mają być fajne zespołu.
-A co gdybym powiedziała, że nie?
Widziałam jego rosnący uśmiech i jarzące się oczy.
-Wtedy- powiedział podchodząc bliżej- leżelibyśmy na moim łóżku. Ja z ręką na twoim brzuchy, ty z dłonią w moich włosach. Mówiłbym ci słodkie słówka a ty wierzyłabyś w każdy wypowiedziany wyraz.
Zrobiłam zdziwioną minę. 'Wierzyłabyś w każdy wypowiedziany wyraz'. Czyli nie mogę tego robić? Nie mogę mu wierzyć?
-Żartuje.
-Chyba wolę festyn- uśmiechnęłam się nieco sztucznie, wypijając do końca herbatę.
-Właśnie dlatego to powiedziałem- zaśmiał się i oboje wyszliśmy z garażu.
-Gdzie masz auto czy tam motor?
-Przyjechałam taksówką. Znaczy podjechałam nią do Coffe & Cake, dalej poszłam pieszo. Byłam u Lee, ale samochód nie odpalił a jest za zimno na jazdę motorem, niestety.
Zauważyłam, że Zayn gwałtownie stanął.
-Nie wygłupiaj się i powiedz, że tego nie zrobiłaś.
-Tak, zrobiłam to. O co ci chodzi?
-Wiesz co to za okolica? Tu nie jest bezpiecznie, nawet dla ciebie. A ci psychiczni taksówkarze. Jeden kiedyś o mały włos nie zabił Vivi. Nie mogłaś do mnie zadzwonić? Przyjechałbym po ciebie.
-Gdy byłam tu po raz pierwszy nie sprzeciwiałeś się temu bym sama poszła do domu. Nie znałam drogi i szłam na oślep. Teraz wiedziałam gdzie mam iść. Więc w czym problem?
-Wiele się od tamtej pory zmieniło.
-Na przykład?- drążyłam temat jeszcze bardziej irytując Zayn'a. Może w końcu się czegoś dowiem. Może powie mi coś czego nie chcę mi powiedzieć a co ja chciałabym usłyszeć. Na pewno coś ukrywa. Jestem tego w stu procentach pewna.
-Nie chcę by coś ci się stało, ok?
-Dlaczego?- zapytał krzyżując ręce i unosząc lewą brew.
-Bo cię lubię, pasuję? Kiedy byłaś tu pierwszy raz byłaś dla mnie jak trofeum, którym muszę się przez chwilę zająć, ale później cię poznałem, tak samo jak ty mnie, no i cię polubiłem. Nie sądziłem, że będę czuł coś takiego do kogoś innego niż do siostry. Tę... opiekuńczość. Tak, martwię się o ciebie.
Zayn odwrócił się i stał plecami do mnie. Powoli lecz dokładnie zaczęłam przetwarza wszystko co mi powiedział. Każde słowo rozpatrywałam osobno by nadać całości jakikolwiek sens. Wiatr huczał mi w uszach jak jeszcze nigdy wcześniej. Słyszałam jedynie krzyk własnej podświadomości i ciężkie uderzenia serca.
-Przegrałeś- szepnęłam, lecz w ciszy Zayn na pewno miał możliwość usłyszenia moich słów.
-Co?- zapytał odwracając się powoli
Jego twarz w szarości dnia, oświetlona jedynie światłem wydostającym się z mieszkania na parterze, była piękna. W jego oczach widziałam ten blask niepewności i niezrozumienia. Nie rozumiał co przegrał.
-Nasz zakład. Przegrałeś go. Założyliśmy się, że nigdy nic do mnie nie poczujesz a ty mnie lubisz i żywisz opiekuńczości wobec mnie a to jest uczucie, prawda? Boisz się, że coś mi się stanie, tak? Boisz się, że dowiem się czegoś czego nie mogę wiedzieć. Dlatego nie pozwoliłeś widzieć mi się z bratem. Ukrywasz przez przyjaciółmi to kim jesteś. Boisz się życia, prawda? Dlatego nie dajesz nikomu odkryć jaki jesteś, ale ja cię przejrzałam.
Szok. Tylko to w tamtej chwili widziałam w jego wytrzeszczonych oczach. Nie spodziewał się takich słów, a tym bardziej nie ode mnie. Nie po tym co niedawno powiedział.
-Masz rację. Przegrałem. Pierwszy raz w życiu przegrałem. Nie masz nawet pojęcia jak bardzo chciałbym cofnąć czas i nigdy nic do ciebie nie poczuć. Bardziej się uodpornić.- powiedział jakby brzydził się tego co się stało. Jakby brzydził się swoich uczuć. -Ale stało się. A pamiętasz co jeszcze miało się stać gdy obudzisz we mnie człowieczeństwo?
Zaczęłam przerabiać w myślach nasze rozmowy. Dokładnie pamiętałam co się stanie, ale nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli.
-Odejdę- powiedział patrząc mi prosto w oczy
-Ale mimo wszystko nie chcę byś odchodził- powiedziałam cicho zerkając na swoje palce, które w tamtej chwili wydawały się być o niebo ciekawsze od Zayn'a
-Co?
-Chcę żebyś został. Chcę być martwił się o to co będzie jutro, co będzie ze mną.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Po ciężkich dla mnie dniach postanowiłam w końcu skończyć i dodać rozdział. Nie sądziłam, że dzisiaj coś napiszę, no ale jednak. Na 23 września przewidziana jest publikacja oceny Zakładu.
Dużymi krokami zbliżamy się do końca Zakładu. Druga część będzie miała inny tytuł :) Jaki? Dowiecie się przy końcu części pierwszej :D
Komentujcie
AAAAAA! Ten rozdział miażdży!
OdpowiedzUsuńProszę, błagam pisz kolejny...
I następny, i jeszcze następny i coraz więcej!
I nigdy nie kończ, plisss!!!!
Zakład wymiata!
I z jakimkolwiek tytułem, oceną itp. będzie świetny!
Nie przejmuj się jeśli oceniający nie dostrzegą tego co my, wierni czytelnicy :)
xoxo
O Boszzzeee!!!!
OdpowiedzUsuńTo jest takie zajebiste w kosmos że normalnie nie wiem!!!!
Kocham cię i twoje opowiadania!!!!
Czekam na next'a!!!
Claudia xxx.
Nareszcie się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kocham :*
"Niegdyś byli jak parabatai z Darów Anioła.." - Tym cytatem mnie zabiłaś! <3Swietny rozdzial !
OdpowiedzUsuńNext plisss kochamm boskibhhskdabdjs <333333 !!!
OdpowiedzUsuńWoow. *.* Niesamowite. Czekam z niecierpliwocia na kolejny :::::**
OdpowiedzUsuńsuper kiedy next ;)
OdpowiedzUsuńśliczna końcówka aż sie wzruszyłąm :)
OdpowiedzUsuńBłagam dalej!!!! Czekam na next!!!! Weny życzę !!! ♡♡
OdpowiedzUsuńOjojoj :) cudowna koncowka. Mam nadzieje, ze on nigdzie nie pójdzie ;)
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńSuper AAA kocham oni muszą być razem SA tacy słodcy kocham i życzę weny
OdpowiedzUsuńOMG! Serce mi stanęło jak to czytałam a w szczególności tą końcówkę jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz <3 ~cleo
OdpowiedzUsuńAwww co za wyznanie na koniec!!! Zayn nie odchodz! Rozdział super. mam nadzieje, że nexta Dodasz szybciej.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam xx
Jezu to jest boskie mam nadzieje ze zayn jej nie zostawi dawaj szybko next Koch
OdpowiedzUsuńZayn zostań z nią ! <3
OdpowiedzUsuńjacy oni są cudowni :D
czekam na kolejny i to z niecierpliwością ;))
Pozdrawiam ! xx
On mysi zostać kiedy nowy rozdział kocham i czekam ze zniecierpliwieniem na nowy rozdział<3
OdpowiedzUsuńGENIALNE!!!
OdpowiedzUsuńnareszcie bardziej sie otworzyli na siebie i wlasnie takie relacje miedzy ludzmi są dla mnie najciekawsze. Nie muszą sie calowac,zeby pokazac swoje uczucia. Kurde,ta koncowka jest dobra,mega :) :p
Nie moge sie doczelac nexta <3
Syl xx
P.S zapraszam do mnie w wolnej chwili http://mi6andonedirection.blogspot.com/ <3
,,Miłość jest tym, o czym marzysz, paląc trzeciego papierosa. ,,
OdpowiedzUsuńwowoowow <333
OdpowiedzUsuńjejcia, przegrał! a ona chce, żeby nie odchodził ;3 jak słodko *u*
kocham, czekam na NN ;3